Zachwyt numer jeden: Plac Kasztelański i Osiedle Przyjaźń

"Plac Kasztelański i Osiedle Przyjaźń?! To nie są żadne wyprawy! Nawet mikro!" zakrzyknęła moja znajoma, gdy poinformowałam ją, że wybieram się na spacer po okolicznym Bemowie. "Wyprawa to jest do Chin, Chorwacji i innych krajów zaczynających się również na inne litery, niż "ch". Bemowo to jest upadek!"

I ok, mogłabym się zgodzić. Bemowo brzmi raczej mniej atrakcyjnie, niż Chiny, Chorwacja, czy nawet Ciechocinek, ale realia są takie, że w tym momencie mojego życia stać mnie co najwyżej na wyjazd do Raszyna. Mam więc dwa wyjścia: zamknąć się w domu i ubolewać nad brakiem możliwości zobaczenia Pekinu albo złapać ten tramwaj 26 jadący spod mojego domu i gnać na Bemowo, jakby jutra miało nie być. Ponieważ jestem człowiekiem o prostej konstrukcji, który czasem od życia potrzebuje tylko trochę słońca, soku winogronowego i wygodnych butów, wybrałam opcję numer dwa.

Warto zaznaczyć, że Bemowo zawsze wydawało mi się dzielnicą zbudowaną z wysokich, pastelowych bloków, blaszanych budek i torów tramwajowych. Mnóstwa torów tramwajowych. Taka betonowa tkanka obrastająca chaotycznie metalowy szkielet miasta. Proszę więc sobie wyobrazić moje zaskoczenie, szanowni państwo, gdy wysiadłam na placu Kasztelańskim okrzykniętym "najlepszym miejscem w Warszawie na oglądanie kwitnących drzew wiśni" i plac ten rzeczywiście okazał się zupełnie kolorowym miejscem. I miał kwiaty. Mnóstwo kwiatów.

osiedle przyjazn i plac kasztelanski bemowo wiosno

plac kasztelański kwitnące drzewa wiśni

Na miejscu okazało się, że razem z eM nie jesteśmy jedynymi osobami, które uznały Wielkanocny Poniedziałek za idealny dzień na spacery, bo po placu przechadzały się pomniejsze i powiększe stadka ludzi czyniących sobie portrety z kwitnącymi drzewami w tle. Obserwowałam te przypływy i odpływy masy ludzkiej do momentu aż została tylko czteroosobowa rodzina. Podekscytowana Pani w lnianej spódnicy do kolan wspięła się na murek przy jednym z drzew, żeby po chwili przywołać swojego męża. Poprosiła o zdjęcie "z pryzmatu gałązki", czym kompletnie mnie ujęła. Cała jej rodzina była o niebo urokliwsza, niż para influencerów ubranych w dobrane kolorystycznie stroje w odcieniu musztardowym, która chwilę wcześniej przybierała wystudiowane pozy pod wiśniami. Na marginesie: bardzo mnie niepokoją dobrane kolorystycznie stroje. Fryzjerzy, pająki i dobrane kolorystycznie stroje. Fatalne sprawy.

plac kasztelański aleja kwitnących wiśni

kwiat wiśni wiosna 2024


Enklawa zieleni, czyli spacerkiem na Osiedle Przyjaźń

Z placu Kasztelańskiego można spokojnie udać się spacerkiem w stronę przecudnej enklawy zieleni, jaką stanowi kompleks drewnianych budynków Osiedle Przyjaźń. Obecnie przestrzeń ta nieco podupada z powodu nieuregulowanych kwestii własnościowych, o czym więcej można przeczytać pod tym linkiem: [klik]. Ja jednak w stronę osiedla szłam zupełnie beztrosko nie myśląc ani o przeszłości tego miejsca, ani o jego przyszłości. Chciałam po prostu trafić gdzieś, gdzie kwitną magnolie i po cichu też miałam nadzieję, że natrafię na kota. Czym bowiem byłby spacer bez spotkania kotka? Niczym. Ponurością i bezprawiem. Osiedle Przyjaźń w obydwu tych kwestiach nie zawiodło moich oczekiwań.

magnolie na osiedlu przyjaźń w warszawie

osiedle przyjaźń kultowy klub karuzela

Nie zawiodło też klimatem i zapachem. Pachniało bowiem drewnem, kwitnącymi mirabelkami i rozgrzanym piaskiem. To ciepłe, miękkie zapachy. Dobre. Jasne. 

osiedle przyjaźń

osiedle przyjaźń niebieskie domy

osiedle przyjaźń uliczka

osiedle przyjaźń sójka i okiennice

Nie umiem nazwać uczucia, które towarzyszyło mi podczas tego wiosennego spaceru. Patrząc na sznury ze świeżo wypranym praniem, rozwieszone między drzewami, przypomniałam sobie te dni, kiedy jako dziecko rozwieszałam z babcią nasze pranie. Wspólnie chwytałyśmy za końce prześcieradeł i przeciągałyśmy je między sobą pewnie po to, żeby nie były pogniecione. Potem każdą białą płachtę przypinałyśmy drewnianymi spinaczami, żeby przypadkiem żadna z nich nie ześliznęła się na ziemię. Strumień wspomnień zabrał mnie też w ten czas, kiedy jadłam czekoladę z wiórkami kokosowymi zmontowaną na szybko z ciemnego kakao w proszku, mleka i masła. Wszystkie te składniki babcia łączyła w jedną masę na małej patelni. Drewnianą łyżką nabierałam gęstą masę i nie martwiłam się absolutnie niczym. Kaloriami, posadami, awansami, relacjami, przyszłością i przeszłością, której było wtedy jeszcze za mało, żeby w ogóle miała jakiekolwiek znaczenie. Nie wiedziałam wtedy, że istnieją lepsze czekolady. Bardziej wyrafinowane. O zawartości miazgi kakaowej na poziomie jakimś bardzo istotnym. Miało to dokładnie żadne znaczenie. Było ciepło. Jadłam słodką rzecz. Babcia nuciła. Wszystko było właśnie takie, jakie miało być.

osiedle radość rozwieszone pranie

drewniane okiennice na osiedlu radość

osiedle radość uliczki

Może więc to uczucie, które wypełniało mnie tego ciepłego, kwietniowego dnia da się nazwać. Być może była to tęsknota.

Komentarze

  1. Przepiękne i klimatyczne miejsca :) Tu jest prawdziwe życie sprzed kilkudziesięciu lub nawet więcej lat. Gratuluję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście to osiedle to zdecydowany wehikuł czasu. Nie wiem, czy do lepszego miejsca w czasoprzestrzeni, ale na pewno do innego. Dzisiaj usłyszałam, że to osiedle wywołuje uczucie nostalgii i muszę się z tym zgodzić.

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. A w Japonii podobno w tym roku tragedia bo na kwitnienie wśni miało padać! W takim razie jesteśmy farciarzami bo wiśnie a do tego jeszcze magnolie po prostu rajskie widoki, no a kot bało-rudy to już fart podwójny a nawet potrójny. Nie spodziewałam się, że na Bemowie są jeszcze takie chałupki, kompletna egzotyka! A poza tym wehikuł czasu przeniósł Cię do krainy szczęśliwości i to za cenę biletu miejskiej komunikacji. Moja niestety już nie istnieje, płakałam jak zobaczyłam posesję, gdzie w bliźniaku z pięknym ogrodem mieszkały moja babcia i ciocia... Warto pisać, jak sądzę a poza tym jak zajrzysz do mnie to jest tam zakładka do podobnego bloga o Gdańsku, ciekawy, o miejscach mało znanych i nieoczywistych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podpowiedź z blogiem o Gdańsku, bo rzeczywiście jest w nim mnóstwo ciekawych (i nieoczywistych!) wskazówek spacerowych.

      Podobnego klimatu, co na osiedlu Przyjaźń można jeszcze uświadczyć w Warszawie na Jazdowie. Co ciekawe tamtejsza społeczność jest jeszcze lepiej zorganizowana i mnóstwo jest oddolnych działań. Poza tym na Jazdowie są kurki! I można je chyba pogłaskać, bo niektóre podwórka są otwarte dla każdego, kto tylko ma ochotę wejść. Będę to jeszcze sprawdzać i potwierdzę, czy aby to prawda. Byłoby super, gdyby okazało się, że rzeczywiście można posiedzieć sobie z kurami.

      Bardzo przykro słyszeć o posesji babci i cioci. W jakich okolicach była? Czy zachowały się jakieś zdjęcia?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Słowem wstępu

5 zachwytów: 01-14.04