Słowem wstępu

Za kilka godzin opadnie na nas kwiecień. W wieczornym powietrzu już unosi się jego ciepły zapach. Słodkie, białe strzępy woni kwiatów mirabelek wypełniają warszawskie ulice, rozpychają się między blokami i światłem latarni. Założyłam tego bloga w styczniu, czując, że kolejna zima trwa już zbyt wiele zim. Chciałam, żeby pierwszy post był niezwykle okrągły. Mądry. Wnikliwy. Jednak zrezygnuję z tego na rzecz kilku prostych słów.

Ten blog powstaje ze zmęczenia zmęczeniem. Być może dlatego, że muszę spędzać dużo czasu w social mediach, świat jest dla mnie trochę za szybki i nieco za pokraczny. Od jakiegoś czasu czuję, że rzeczywistość zlepiona jest z ciągle powtarzanych, wszechobecnych rolek na Instagramie, memów i piosenek tłuczonych nam do głowy tak wiele razy, aż w końcu pogodzimy się z tym, że muszą stać się hitem. Ponieważ wszystko podsuwa nam algorytm, niczego już nie odkrywamy sami. A ja tęsknię za zachwytem, jaki daje znalezienie czegoś pięknego. Lub dziwnego. Swobodnego i ciepłego. Nieskomplikowanego.

Może więc ten blog nie tyle powstaje ze zmęczenia, ile z tęsknoty za zachwytem właśnie. Postaram się zatem zbierać tu przynajmniej 5 zachwytów tygodniowo. Czasem może częściej. Czasem może mniej, czasem rzadziej, ale spróbuję robić to możliwie regularnie. 5 zachwytów z jakiejkolwiek dziedziny. Jedzenie, miła chwila, kawa (dużo kawy!), miejsce, książka, wyjątkowy kadr z pewnie zupełnie kiepskiego serialu, ciekawe znalezisko i bardzo niewykluczone, że kiszone marchewki (serio) – cokolwiek wreszcie, co daje mi to miłe uczucie, dzięki któremu człowiek nie chce się jeszcze wylogować z życia. Jak napisał przypadkiem znaleziony przeze mnie poeta Jack Gilbert:

We must risk delight. We can do without pleasure,
but not delight. Not enjoyment. We must have
the stubbornness to accept our gladness in the ruthless
furnace of this world. To make injustice the only
measure of our attention is to praise the Devil.

Nie prowadziłam bloga od lat. Być może dekady nawet. Przeczytałam jednak cały ten wiersz niemal rok temu i oto jestem.

Zacznę od tych kilku zdjęć, którymi chcę zamknąć marzec. Przed nami kwiecień. Oby był pełen, po same swoje zielone i rozkoszne brzegi, dobra.







Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam nadzieję, ze tym razem będę dzielnym pisarczykiem. A na pewno dziarskim zbieraczem zachwytów.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zachwyt numer jeden: Plac Kasztelański i Osiedle Przyjaźń

5 zachwytów: 01-14.04